Wpisy archiwalne w kategorii
>24kmph
Dystans całkowity: | 14265.81 km (w terenie 26.21 km; 0.18%) |
Czas w ruchu: | 558:19 |
Średnia prędkość: | 25.55 km/h |
Maksymalna prędkość: | 77.50 km/h |
Suma podjazdów: | 12301 m |
Suma kalorii: | 56397 kcal |
Liczba aktywności: | 278 |
Średnio na aktywność: | 51.32 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
Szalona niekompetencja typa z rowerowego
Zrobiłem to. Wygrałem nierówną walkę z zapieczonym mostkiem. Wypróbowałem wszystkie sposoby znalezione w internertach, jak i te, które proponowaliście mi Wy. Niestety, poskutkowała metoda najbardziej drastyczna - wycięcie.
Zalewanie kretem z wrzątkiem
Zmiana wysokości mostka, a w tym przypadku również jego wymiana, była konieczna. Jadąc obok kolarskich kolegów na pro szosach, przez moją pozycję na rowerze, czułem się jakbym jechał na Jubilacie, dodatkowo mostek był dla mnie zbyt długi. Niby to jedna z prostszych regulacji w rowerze, a jednak męczyłem się z tym 6 dni. Taki uparty był.
Ciach! [pro tip]: Aluminium tnie się łatwiej jeśli ostrze piły posmaruje się naftą
Zawiodły takie metody jak próby zwykłego wykręcania, ostukiwania, zalewania penetratorami, kretem, ogrzewania ogrzewnicą, czy próby wbicia go do środka rury sterowniczej przy pomocy pięciokilowego młota. Grill
Jedyne remedium na taką usterkę to wysoka temperatura. W tym przypadku robotę zrobiło czterokrotne rozgrzanie rury sterowniczej wraz z resztką mostka, którą należy następnie ostudzić w zimnej wodzie. A, bez imadła też się nie obyło.
Jęk odpuszczającego ścisku po kilkudziesięciu godzinach zmagań to najpiękniejszy dźwięk dla męskich uszu.
To teraz przejdę to głównego tematu tego wpisu. Chcąc dodać mojej szosie nieco sportowego wyglądu, postanowiłem założyć mostek ahead wraz z reduktorem na stery klasyczne. Pojechałem więc po te części do mojego ulubionego sklepu rowerowego. Taki zaciszny kątek prowadzony przez studentów na samym końcu świata. Nie podam jednak jego nazwy, ponieważ nie chcę psuć mu reputacji przez pojedynczy wybryk pracownika, którego płeć również pominę ;) hehe. "Dzień dobry, poproszę reduktor ahead 22,2mm na stery klasyczne do kierownicy 25 z hakiem." Pracownik niewiele mówiąc spytał się, czy w macie, czy błyszczący. Jasne, że błyszczący. Otrzymawszy potrzebne części wróciłem do domu i jakież było moje zdziwienie, że mostek ma średnicę ~28mm, a reduktor ~25mm (czyli niestandardową). Dodatkowym udziwnieniem był fakt, że reduktor o średnicy 22,2 (czyli prawidłowej) do rury sterowniczej wchodził topornie. Mimo wszystko, mostka i tak na nim nie dało się zacisnąć. Trudno, trzeba było jechać znów na drugi koniec świata i wymienić którąś z części. Niestety, była sobota, a sklep czynny był tylko do 15. W niedzielę był zamknięty. Tak pracownik mojego ulubionego sklepu pozbawił mnie roweru na cały długi weekend. Dzięki! Niezrozumiałe dla mnie jest to, jak można być tak szalenie niekompetentnym i, jako ekspert, oferować klientowi dwie niepasujące do siebie części, które w zamierzeniu miały stanowić całość.
Stawiłem się w sklepie dopiero w poniedziałek. Reduktora niestety mi nie wymieniono, ponieważ porysowałem go podczas montażu. W sumie zrozumiała sprawa. Otrzymałem nowy reduktor o odpowiednich wymiarach z rabatem ~5 PLN. Dzięki mój ulubiony sklepie. Więcej już do Ciebie nie wpadnę za Twoją bezczelność.
Takim sposobem serwis, który powinien trwać nie więcej niż 20 minut, przeciągnął się na 6 dni. Mimo wszystkich niedogodności, efekt końcowy zadowala mnie jak najbardziej. Mostek jest krótszy, wysokość kierownicy idealna. No i w końcu relacja kierownica - siodełko jest taka, jaka być powinna. Klasa.
Następnym razem, w sklepie rowerowym zjawię się z całym zestawem narzędzi, żeby wszystko dokładnie sprawdzić na miejscu. Ba, nawet dętki będę sprawdzał, czy na pewno dają mi 28"
Powrót na szosę po tak długim czasie poskutkował zakwasami. Zapomniałem nawet, że coś takiego jak zakwasy istnieje.
- DST 52.83km
- Czas 02:11
- VAVG 24.20km/h
- VMAX 48.00km/h
- Kalorie 1052kcal
- Podjazdy 306m
- Sprzęt Peugeot Carbolite 103
Zapieczony mostek - podejście setne, ostateczne
Miarka się przebrała, pora wyciągnąć ciężką artylerię.
Od początku sezonu zmagam się z zapieczonym mostkiem w rurze widelca. Ale nie takim zapieczonym, że ciężko idzie. Takim zapieczonym, jakby ktoś zaspawał, mur beton.
3 lata temu podwyższyłem sobie kierownicę, tak żeby stopniowo przyzwyczajać się do szosowej pozycji na rowerze i konsekwentnie ją obniżać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po dwóch latach mostek odmówił współpracy.
Próbowałem wszystkiego, metod siłowych takich jak ukręcanie, ciągnięcie, wpychanie. Dźwignie, prowizoryczne prasy, konstrukcje nie z tej ziemi. Nie pominąłem też sposobów ciężkiego kalibru jak próby wbicia mostka do środka rury sterowniczej przy pomocy pięciokilogramowego młota. Mostek miał również etap konsultacji z moją osobistą panią chemik i był zalewany takimi trunkami jak cola, nafta, po roztwór kreta. Po tych wszystkich zabiegach, mostek nie drgnął nawet o milimetr. NAWET O MILIMETR! Jak widać chemia nie pomogła, więc przypomniałem sobie podstawy jakich nauczyłem się na fizie w gimbazie. Rozgrzałem mostek nagrzewnicą ręczną (taka męska suszarka do włosów) i dalej się z tym siłowałem. Rezultat również żaden.
Zbyt wysoki mostek przestał być już dla mnie wygodny, a poza tym wyglądał fatalnie.
Po zmarnowanych kilku dniach na kąpielach w zalecanych mu specyfikach, po zbiciu sobie kostek dłoni różnego rodzaju młotkami pomyślałem, że nowy mostek to koszt rzędu... 20 złotych.
Dziś będzie blitzkrieg. Szlachtuję diabelstwo. Rurę sterowniczą wrzucam w ognisko, a po nagrzaniu, resztę mostka zanurzam w zimnej wodzie. Taka różnica temperatur powinna to ruszyć. Dodatkowym atutem metody są kiełbaski z grilla na obiad.
Chyba, że macie jeszcze jakieś inne pomysły jak temu zaradzić? Moim zdaniem wykorzystałem wszystkie możliwe.
- DST 68.00km
- Czas 02:42
- VAVG 25.19km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Peugeot Carbolite 103
Jak jeździć w deszczu
Ronda Pilipinas Cycling Tour, ©ANDREW TADALAN
Korzystając z ubłoconego roweru po wczoraj i pamiętając, że pogoda na rower jest tylko dobra, albo bardzo dobra, wyszedłem na szosę w strugach deszczu. Po 40 km miałem najbardziej zasyfiony rower w całej karierze. Wypracowałem kilka zasad, których należy się trzymać, jeśli chce się utrzymać w pionie na mokrej szosie i się nie połamać.
Najgorsze jest pierwsze kilka minut deszczu, kiedy jeszcze woda nie zdążyła spłukać smarów zalegających na ulicy. Szosowe opony mają wtedy taką samą przyczepność, co na lodowisku. Wtedy trzeba uważać najbardziej.
Ze świateł należy ruszać z cięższym przełożeniem niż zazwyczaj. To zapobiegnie boksowaniu tylnego koła i glebie wprost pod ruszające samochody.
Jeśli akurat jedziesz po drodze dla rowerów, omijaj wszystkie znaki poziome (namalowane rowery, pasy, itp.). Te znaki na ulicy są malowane specjalną antypoślizgową farbą (po tym, jak jakiś poseł poślizgnął się na nich na motorze), natomiast znaki poziome na DDR są tak śliskie w deszczu, że możesz wyłożyć się do poziomu bez wykonywania jakichś szczególnie dynamicznych ruchów.
Po trzecie, tory. Każdy na oponach 700x23c i węższych wie, czym skutkuje najechanie na szynę pod złym kątem (... no, nie każdy.). W deszczu, nawet jeśli się postarasz, żeby szyna nie podcięła Ci przedniego koła, to zawsze możesz się na niej poślizgnąć. Szczególnie niebezpiecznie jest na rondach z przejazdem dla tramwajów. Opony podczas skrętu potrzebują dodatkowej przyczepności. Mokra stal torów ma zerową. Driftowałem tak już wiele razy i chyba jedynym środkiem zapobiegawczym jest ich przeskoczenie.
Jeśli wozisz ze sobą jakąś elektronikę, dobrym patentem jest mieć zawsze przy sobie gumową rękawiczkę. Przyda się przy drobnych naprawach na trasie (szczególnie jeśli masz akurat białą owijkę), a w deszczu posłuży jako ochrona przed wilgocią np. dla telefonu.
No i najważniejsze, hamowanie przednim hamulcem to samobójstwo.
Elizabeth Armitstead, ©Pool/Getty Images Europe
- DST 40.12km
- Czas 01:39
- VAVG 24.32km/h
- VMAX 51.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 814kcal
- Podjazdy 239m
- Sprzęt Peugeot Carbolite 103
Nie śpię, bo jeżdżę na rowerze
Czyli Nocna Pojazdówka z Cyklistą w Warszawie.
- DST 79.22km
- Czas 03:02
- VAVG 26.12km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 1468kcal
- Podjazdy 95m
- Sprzęt Peugeot Carbolite 103
Zgubione km #3
- DST 16.70km
- Czas 00:37
- VAVG 27.08km/h
- Kalorie 334kcal
Zgubione km #1
- DST 57.91km
- Czas 02:25
- VAVG 23.96km/h
- VMAX 51.00km/h
- Kalorie 1219kcal
- Podjazdy 320m
- Sprzęt Peugeot Carbolite 103
Tour de Pologne w Warszawie
al. KEN
Wszyscy zachwycamy się sukcesami naszych kolarzy na światowych Tourach. Niestety, w większości robimy to tylko przed ekranem telewizora i w społecznościowych internetach. Słaba frekwencja na polskich wyścigach spowodowana jest głównie przez brak reklamy ze strony organizatorów. Przykładowo, na ostatnich wyścigach kolarskich na Torze Stegny stawiła się garstka kibiców, ze względu na brak jakiejkolwiek informacji o tym wyścigu umieszczonej gdziekolwiek.Pora to zmienić! Podrzucam Wam trasę II etapu Tour de Pologne z metą w Warszawie. Stawmy się tłumnie na linii trasy, pokażmy, że ten sport nie jest (aż tak) niszowy! Jak podaje ratusz, pierwsi kolarze w stolicy pojawią się o 15:30. Obecność obowiązkowa! Po to są kibice, żeby kibicować. Widzimy się na mecie!
Ps. Dodatkowo można wyrwać jakiś gadżet typu pro bidon.
- DST 46.45km
- Czas 02:03
- VAVG 22.66km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 36.0°C
- Kalorie 911kcal
- Podjazdy 243m
- Sprzęt Peugeot Carbolite 103
Lekko deszczowa Agrykola
Bestiaheniu w sklepie rowerowym część 2.
bestia: dzień dobry.
pani ekspedientka bez słowa kładzie na ladzie dętkę 700x23
hehehe
bestia: dzień dobry.
pani ekspedientka bez słowa kładzie na ladzie dętkę 700x23
hehehe
- DST 50.00km
- Czas 01:59
- VAVG 25.21km/h
- VMAX 46.00km/h
- Sprzęt Peugeot Carbolite 103
Nocna pojazdówka i wypadek na ostatnich kilometrach
Dziś pojawiłem się na Pl. Piłsudskiego ze znajomym, który niedawno wyremontował sobie starego wheelera na perełkę i zaczął jeździć. Od razu rzucił się na głęboką wodę, 80 km w peletonie w nocy. Pojazdówa poszła wyjątkowo gładko. Na pierwszych kilometrach odpadły przypadkowe osoby i peleton szedł równo i bez niebezpiecznych zagrywek.
Znajomy przejechał 80 km jakby nigdy nic, pod koniec wyglądał jakby dopiero co na rower wyszedł. Pod Warsem i Sawą wszyscy się pożegnali i rozjechali do domów. My, ze znajomym spokojnie wracaliśmy pustymi ulicami obgadując co ciekawsze przypadki z trasy i czując już z każdym kilometrem zbliżające się piwko.
Byłaby zacna wyprawa dwóch starych kumpli, gdyby nie jeden z tej garstki samochodów, które nas mijały po drodze. Otóż, pan, jak się tłumaczył, nie zauważył nas. Nas, dwóch migających czerwonych lampek, jednej wielkiej czerwonej lampy na sygnalizatorze oraz chyba całego skrzyżowania. Wjechał w znajomego, który stał na światłach. Całe szczęście, że znajomemu nic się nie stało, a i sprzęt nie ucierpiał jakoś fatalnie.
Więc uważajcie, zawsze i wszędzie, w czasie i po nocnych pojazdówkach, bo ktoś zwyczajnie może Was nie zauważyć, kiedy stoicie na światłach. Boże...
Znajomy przejechał 80 km jakby nigdy nic, pod koniec wyglądał jakby dopiero co na rower wyszedł. Pod Warsem i Sawą wszyscy się pożegnali i rozjechali do domów. My, ze znajomym spokojnie wracaliśmy pustymi ulicami obgadując co ciekawsze przypadki z trasy i czując już z każdym kilometrem zbliżające się piwko.
Byłaby zacna wyprawa dwóch starych kumpli, gdyby nie jeden z tej garstki samochodów, które nas mijały po drodze. Otóż, pan, jak się tłumaczył, nie zauważył nas. Nas, dwóch migających czerwonych lampek, jednej wielkiej czerwonej lampy na sygnalizatorze oraz chyba całego skrzyżowania. Wjechał w znajomego, który stał na światłach. Całe szczęście, że znajomemu nic się nie stało, a i sprzęt nie ucierpiał jakoś fatalnie.
Więc uważajcie, zawsze i wszędzie, w czasie i po nocnych pojazdówkach, bo ktoś zwyczajnie może Was nie zauważyć, kiedy stoicie na światłach. Boże...
- DST 114.69km
- Czas 04:49
- VAVG 23.81km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Peugeot Carbolite 103
Niedziela, 27 lipca 2014
Kategoria >24kmph, Dystansówki > 50 km, Grupą, Łańcuch, Pro
Święte La Grande Boucle 150
To była najbardziej awaryjna wycieczka jaką kiedykolwiek pojechałem. Mój rower to jeden wielki defekt. Pierwsza guma zaliczona została w Modlinie, druga w bliżej niezlokalizowanym miejscu. Druga guma była wynikiem wjechania w wielki krater na szosie, co rozpieprzyło mi również piastę i obręcz. Wklęśnięcie obręczy raczej się nie wyklepie, więc w końcu będę musiał sprawić sobie nowe koła.
szefunio
Jak zwykle, totalnie nieznajome osoby zachowywały się względem siebie jak najlepsi przyjaciele. Pomagali sobie w kryzysach, dzielili się wodą, narzędziami, a mi nawet ktoś zaoferował swój rower, żebym mógł wrócić na miejsce defektu po pozostawioną tam rzecz. Rzadko spotyka się coś takiego. Pięknie!Otuchy dodawali nam dopingujący przechodnie. Dzieciaki do nas machały, a Janusze wykrzykiwali nieartykułowane dźwięki. Pewnie chodziło im o "allez, allez!", czy coś w tym rodzaju.
Mimo 40-stopniowego skwaru, gorącego wiatru w twarz i mocnego tempa, ciężko było zrezygnować i odpaść z peletonu, ponieważ jechały z nami dziewczyny i solidnie dawały sobie radę. Gratulacje!
Dlaczego święta? A bo sam ksiądz poświęcił
©Mick&Bike
To co najbardziej podoba mi się w La Grande Boucle, to fakt, iż w peletonie jadą najróżniejsi kolarze i rowerzyści. Od MTB po karbonowe cacka jak Wilier Triestina. Ostatnio przytrafił się długowłosy, młody chłopak na turystycznym góralu, z napędem błagającym o kroplę jakiegokolwiek smaru. Przejechał trasę tak samo jak najpiękniejsze Bianchi, czy inne Meridy.
Do tej pory, kolarz z rowerem po prababci miał do wyboru patrzenie jak na pierwszych kilometrach zrywa go Rondo Babka, przejazd 30-40km z Ośką Warszawa i powrót do domu na bombie życia, albo wyjście na Masę Krytyczną, co jest już totalną porażką. La Grande Boucle to idealny wybór.
Pomimo defektów i powrotu do domu na bombie z rozklekotaną piastą, wieczór spędziłem również godnie kolarsko tłumacząc fance piłki nożnej podstawy taktyki na powtórce z Tour de France.
...oczywiście z "izotonikiem"
Po filmy i więcej zacnych zdjęć z La Grande Boucle zapraszam na facebooka Cyklisty w Warszawie i Mick&Bike
(oni akurat mają kolorowe)
To co najbardziej podoba mi się w La Grande Boucle, to fakt, iż w peletonie jadą najróżniejsi kolarze i rowerzyści. Od MTB po karbonowe cacka jak Wilier Triestina. Ostatnio przytrafił się długowłosy, młody chłopak na turystycznym góralu, z napędem błagającym o kroplę jakiegokolwiek smaru. Przejechał trasę tak samo jak najpiękniejsze Bianchi, czy inne Meridy.
Do tej pory, kolarz z rowerem po prababci miał do wyboru patrzenie jak na pierwszych kilometrach zrywa go Rondo Babka, przejazd 30-40km z Ośką Warszawa i powrót do domu na bombie życia, albo wyjście na Masę Krytyczną, co jest już totalną porażką. La Grande Boucle to idealny wybór.
Pomimo defektów i powrotu do domu na bombie z rozklekotaną piastą, wieczór spędziłem również godnie kolarsko tłumacząc fance piłki nożnej podstawy taktyki na powtórce z Tour de France.
...oczywiście z "izotonikiem"
Po filmy i więcej zacnych zdjęć z La Grande Boucle zapraszam na facebooka Cyklisty w Warszawie i Mick&Bike
(oni akurat mają kolorowe)
- DST 163.70km
- Czas 06:10
- VAVG 26.55km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 40.0°C
- Kalorie 2968kcal
- Podjazdy 357m
- Sprzęt Peugeot Carbolite 103