Lameriada, strona 2 | bestiaheniu.bikestats.pl
Tekst alternatywny

Informacje

2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl

Moje kozy

Szukaj

Mistrzowie

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy bestiaheniu.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Lameriada

Dystans całkowity:1724.77 km (w terenie 26.21 km; 1.52%)
Czas w ruchu:75:06
Średnia prędkość:22.97 km/h
Maksymalna prędkość:53.00 km/h
Suma podjazdów:2370 m
Suma kalorii:10054 kcal
Liczba aktywności:46
Średnio na aktywność:37.50 km i 1h 37m
Więcej statystyk

Środa, 13 sierpnia 2014 Kategoria Łańcuch, Lameriada, >24kmph

Zapieczony mostek - podejście setne, ostateczne


Miarka się przebrała, pora wyciągnąć ciężką artylerię.
Od początku sezonu zmagam się z zapieczonym mostkiem w rurze widelca. Ale nie takim zapieczonym, że ciężko idzie. Takim zapieczonym, jakby ktoś zaspawał, mur beton. 

3 lata temu podwyższyłem sobie kierownicę, tak żeby stopniowo przyzwyczajać się do szosowej pozycji na rowerze i konsekwentnie ją obniżać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po dwóch latach mostek odmówił współpracy. 

Próbowałem wszystkiego, metod siłowych takich jak ukręcanie, ciągnięcie, wpychanie. Dźwignie, prowizoryczne prasy, konstrukcje nie z tej ziemi. Nie pominąłem też sposobów ciężkiego kalibru jak próby wbicia mostka do środka rury sterowniczej przy pomocy pięciokilogramowego młota. Mostek miał również etap konsultacji z moją osobistą panią chemik i był zalewany takimi trunkami jak cola, nafta, po roztwór kreta. Po tych wszystkich zabiegach, mostek nie drgnął nawet o milimetr. NAWET O MILIMETR! Jak widać chemia nie pomogła, więc przypomniałem sobie podstawy jakich nauczyłem się na fizie w gimbazie. Rozgrzałem mostek nagrzewnicą ręczną (taka męska suszarka do włosów) i dalej się z tym siłowałem. Rezultat również żaden. 

Zbyt wysoki mostek przestał być już dla mnie wygodny, a poza tym wyglądał fatalnie.

Po zmarnowanych kilku dniach na kąpielach w zalecanych mu specyfikach, po zbiciu sobie kostek dłoni różnego rodzaju młotkami pomyślałem, że nowy mostek to koszt rzędu... 20 złotych. 

Dziś będzie blitzkrieg. Szlachtuję diabelstwo. Rurę sterowniczą wrzucam w ognisko, a po nagrzaniu, resztę mostka zanurzam w zimnej wodzie. Taka różnica temperatur powinna to ruszyć. Dodatkowym atutem metody są kiełbaski z grilla na obiad. 

Chyba, że macie jeszcze jakieś inne pomysły jak temu zaradzić? Moim zdaniem wykorzystałem wszystkie możliwe. 


Sobota, 26 lipca 2014 Kategoria Lameriada, Łańcuch, Trening > 20 kmph i < 24kmph

Test taczki przed La Grande Boucle

Tak totalnie nie miałem nogi, że więcej czasu wylegiwałem się na ławkach w parku, niż faktycznie jeździłem. Wczorajsze piwko i śmieciowe parówki na śniadanie nie pozwalały wygenerować mocy w nogach, do której jestem przyzwyczajony. Do tego stopnia, że przez myśl mi przeszło wprowadzenie roweru pod Agrykolę.
W rowerze, tak na dobrą sprawę, nie gra nic, mój rower jest jednym wielkim defektem.. no ale jeszcze jeździ. Jutro śmignie te 150 km. Oby. 
Noga, a raczej jej brak.
Zastanawiam się nad startem w Memoriale Królaka. Przed zapisaniem się powstrzymuje mnie Bednarska, czyli podjazd z kocimi łbami, który może połamać mi rower. Podjadę kilka razy, zobaczę. Z tego co wiem, rok temu MTB brało wszystkie szosy przez wybrukowaną nawierzchnię trasy.

 A jutro wraca La Grande Boucle 150 organizowane przez Cyklistę z Warszawy. Kto się jeszcze nie zapisał, to niech klika. Będzie fajnie. 
Trasa taka: 
Zbiórka 8:45, 27.lipca.2014, Plac Teatralny, wpadać
Lepiej porobić coś w grupie, niż do znudzenia, walić samotną, codzienną rundę. Warto poznać nowych kolarskich ziomków, a jeśli to Cię nadal nie przekonało, to przynajmniej będziesz miał fajne fotki do wrzucenia na fejsa. Wpadaj. Poza tym, podobno mają być dziewczyny.

A i coś jeszcze. Mam nową stylówkę.

Wtorek, 22 lipca 2014 Kategoria >24kmph, Dystansówki > 50 km, Lameriada, Łańcuch

Wojownik w kolarskiej sprawie na Veturilo


... czyli spotkanie z członkiem Nieoficjalnej Bojówki Wypożyczalni Veturilo.
Dzień był tak bardzo szosowy, że nie zważając na moją agorafobię, wyleciałem na podwarszawskie wioski. Wyjąłem słuchawki z uszu, w końcu najlepsza muzyka na dziś to szum szosowych opon na rozgrzanym asfalcie. 


Nawet zaczynało mi się podobać na tych wsiach. Totalne zero samochodów, silny wiatr dodawał ochłody, a na tej akurat podwarszawskiej wiosce jest takie regionalne, szosowe zagłębie. Idealnie gładkie asfalty ściągają kolarzy wszelkiej maści, można się zapoznać, pojeździć w przygodnych grupkach, albo poudawać, że się z kimś ściga. Nawet fajne te podwarszawskie wioski. 


Wyłączyłem więc myślenie i skupiłem się jedynie na utrzymaniu tempa, mijając co raz to nowe pola kwitnących słoneczników i cebuli gotowej do zbiorów. Nie wiadomo jak, nagle znalazłem się w Konstancinie i gładko nawróciłem pętlę abarot do Warszawy. 
Dzień byłby tak wspaniale szosowy, w końcu oderwałem się od zagadywania dziewczyn na DDRach i pojechałem nieco szybciej, a w kolarskie w sumie o to chodzi - żeby było szybciej. Niestety, ten tak wspaniale kolarski dzień musiał spierdzielić członek Nieoficjalnej Bojówki Veturilo. 
Kiedy jechałem już po Ujazdowskich, dziękując w myślach rodzicom, że nie mieszkam na wsi, w oddali zauważyłem zaparkowany samochód tak, że maską zastawiał połowę DDRki. Na wysokości ulicy Wilczej jest to tak częste, że zwyczajnie to olałem, nie stał po mojej stronie jazdy, więc potraktowałem jak powietrze (tak samo jak traktuję psy, dzieci i innych przechodniów na DDR. To już jest tak nagminne, że nie chce mi się zwracać takim osobnikom uwagę). Przede mną jechało dwóch rowerzystów. Jakiś pan w garniturze i chłopak na Veturilo. Podczas mijania zastawiającego DDRkę samochodu, Pan w garniturze coś tam przeklął i pozdrowił kierowcę, który był nadal w aucie, środkowym palcem. Bardzo ładnie! Członek Bojówki Veturilo nie mógł być gorszy. Pieprznął więc z kopa w reflektor wymuskanej audicy. Cóż za wspaniały pomysł! Zamiast wyśmiać, zwyklinać i napiętnować społecznie frajera, który zastawia DDR tak, aby zapadło mu w pamięć, że dróg dla rowerów się nie zastawia, bo potem obciach straszny na mieście, to frajer będzie wspominał ten dzień, że jakiś pojeb na rowerze skopał mu samochód. W ten sposób poszkodowany niejako rowerzysta, stał się winnym, co uzmysłowił mu wspomniany kierowca wieloma obelgami i groźbami karalnymi, czemu się kompletnie nie dziwię. Nawet chyba bym nie bronił tego bojówkarza, gdyby rzeczone przepowiednie kierowcy się sprawdziły. No aż mi się głupio zrobiło za tego idiotę na Veturilo. 
A potem, my, normalni rowerzyści, którzy starają się współżyć z innymi uczestnikami ruchu na cywilizowanych zasadach, dziwimy się, że kierowcy traktują nas jak osobników niespełna rozumu.



Ja wiedziałem, że te Veturilo to przeistoczy się w fanatyzm. 


  • DST 82.00km
  • Czas 03:16
  • VAVG 25.10km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 38.0°C
  • Kalorie 1527kcal
  • Podjazdy 232m
  • Sprzęt Peugeot Carbolite 103

Środa, 16 lipca 2014 Kategoria Lameriada, Trening > 20 kmph i < 24kmph, Łańcuch

Podwarszawski styl jazdy w upale

Tour of Qatar
Słońce wróciło, a z nim ponad 30-stopniowe upały. Jak sobie radzić z takim skwarem? Jest wiele różnych metod. Niektórzy zakładają termoaktywne ciuchy, inni mrożą zawartość swoich bidonów przed wyjazdem, a jeszcze inni zwyczajnie nie wychodzą na rower.
Nie wspomniałem jeszcze o jednej metodzie, która trzymana jest w tajemnicy na podwarszawskich wioskach. Co to takiego? A jazda bez koszulki. Taki okaz ustrzeliłem dziś na Nowym Świecie. Kurwa, na NOWYM ŚWIECIE. Świat powoli schodzi na psy...


Ciekawe co by zrobił mój dziadek, gdyby coś takiego zobaczył. Takie okazy należy piętnować, bo to zwyczajny obciach i cebulactwo, żeby jeździć po tak reprezentacyjnych ulicach Warszawy, jak po polu... 
  • DST 52.15km
  • Czas 02:11
  • VAVG 23.89km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 38.0°C
  • Kalorie 1133kcal
  • Podjazdy 366m
  • Sprzęt Peugeot Carbolite 103

Niedziela, 29 czerwca 2014 Kategoria Lameriada, Łańcuch, Wycieczki krajobrazowe < 20kmph

W gipsie

  • DST 27.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 18.62km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Kalorie 396kcal
  • Podjazdy 68m
  • Sprzęt Peugeot Carbolite 103

Sobota, 22 marca 2014 Kategoria Lameriada, Łańcuch

Festiwal łatkowy

Dętka Vitoria Ultralite, 84 gramy! Eccelente! Bravissimo! Do tego na przecenie! Wziąłem sobie, żeby być szybszy.
Obecnie waży pewnie ze 2 kilogramy, bo oblepiona jest przeze mnie łatkami z każdej strony... Tysiąc razy sprawdzałem, czy w oponie nie siedzi jakiś gwóźdź, czy taśma zakrywa śruby od nypli w obręczy. Czysto, a mimo to łapię gumę na tej dętce co jakieś 30 km. Nie ma na to rady. Stare dobre CST w tylnym kole grzecznie służy i się nie dziurawi, Vittoria za to, dzięki swojej ultra lekkości i cienkości, pęka jak pieprznięta. Niedługo będzie jedną wielką łatką. A taka szybka miała być. 

Guma co 30 km doprowadziła mnie już do ostateczności i połowę trasy zrobiłem jadąc na obręczy (Wróciłem z pracy, załatałem na szybkości dętkę i jazda w trasę.. i już na Ujazdowskich guma, aż zaświszczało) 


Piątek, 14 marca 2014 Kategoria >24kmph, Lameriada, Łańcuch

Dramat (nie dla ludzi o słabych nerwach)

Na początku poproszę Was o puszczenie sobie muzyki, by dodać nieco atmosfery:

Poczekajcie aż się rozkręci i obczajcie foto
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
3
2
1







Tak wygląda rower, kiedy brakuje Ci czasu na cokolwiek i dochodzisz do momentu, że zamiast smarować napęd normalną oliwą do łańcucha, psikasz WD-40. Praca - nauka - szybka runda na szosie i do domu na piwo. Nawet nie zwracasz uwagi, że razem z rowerem targasz kilka ton usyfionego smaru, a owijka wygląda jakby była jeszcze fabryczna (czyli około 30 lat). Jak ja mogłem ten syf rozpędzić do 50km/h to nie mam pojęcia...
Całe szczęście, teraz ma być załamanie pogody, więc zaszyję się w męskiej jaskini (warsztacie) i odnowię maszynę. Czystość napędu dobrem ogółu narodu! 
No i oczywiście bez kwiatów się nie obejdzie. Wczoraj Marcel rzucał swoim Giantem. Dziś już przeprasza. 


Traska obowiązkowo:
  • DST 32.00km
  • Czas 01:21
  • VAVG 23.70km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 617kcal
  • Podjazdy 106m
  • Sprzęt Peugeot Carbolite 103

Poniedziałek, 3 marca 2014 Kategoria >24kmph, Lameriada, Łańcuch

Plany takie ambitne

Niedziela cała wolna. Organizm w stanie gotowości bojowej. Co najmniej stówa do wyjechania. Wio na szosę. W końcu nie ma żadnych ograniczeń czasowych, pogoda zapowiadana +10 stopni ukropu lejącego się z nieba. Nie ma co czekać, trzeba jechać!
Po pierwszych metrach stwierdziłem niedostateczne ciśnienie powietrza w przedniej oponie, więc wirażem z powrotem do domu celem oceny szczelności dętki. 
Vittoria kurde Ultralite 85 gramów, od której od razu poczułem się szybszy, z milimetrową dziurą.. po jakichś 30-40 km od zakupu. 

Życie (albo taki lajf, jak ktoś woli), załatałem nieszczelność i ogień na szosę!
Tym razem ciśnienie trzymało może z kilometr. Po czterech nie czułem już żadnych nierówności drogi (co jest oznaką zbyt małego ciśnienia), a Ładna Pani od pogody pomyliła się o jakieś 7 stopni. Do domu dojechałem już na obręczy.

Nst. dnia zerwałem się z pracy, w końcu full lampa na niebie. W garażu rower stał już na dwóch flakach... Sytuacje opanowałem biegiem do sklepu rowerowego po jakiekolwiek łatki samoprzylepne. 
I tak z planowanych dwustu kilosów (wow) w dwa dni wyrobiłem uśredniając po 30.


Także..


Środa, 26 lutego 2014 Kategoria >24kmph, Lameriada, Łańcuch

Najnudniejsza trasa w życiu


Środa, 8 stycznia 2014 Kategoria Krótkie < 15 km, Łańcuch, Lameriada

Jak na złość

Wczoraj pracowałem i studiowałem od 9:30 do 20:00. Takim sposobem dzisiejszy dzień miałem WOLNY. Dziś miało być słonecznie i 9 stopni ciepła. Wstałem o 8 z zamiarem strzelenia stówy, której dawno już nie wykręciłem. Napompowałem koła, wysmarowałem łańcuch, wyczyściłem rower no i jazda. Nawet gpsa sobie odpaliłem, żeby śladem trasy się pochwalić. Lekko tam kropiło, 5 stopni Celsjusza i było pochmurno, ale kto by się tym przejmował. Jechało się superancko, dostroiłem sobie bloki już chyba idealnie. Niby kilka minimetrów, a robi różnicę. No to stówa będzie moja. 

Po dwóch kilometrach rozpadało się już na poważnie i po dodatkowych trzech (no chociaż Siekierki musiałem zaliczyć), cały zasyfiony wróciłem do domu. Nie wiem co jest teraz w tym mokrym syfie bijącym z koła, ale koszulka za Chiny nie chce się doprać
Cała wycieczka wyszła jednak in plus, bo zostałem ostatecznie zmuszony do wyczyszczenia butów, które wyglądały okropnie po tych 9km. Okazało się, że nie trzeba używać proszku do białego (tak jak pisałem wcześniej), wystarczy mydło i przetarcie palcem a odzyskują dawną biel. Zrobiłem nawet zdjęcia przed i po :D. 

Teraz, kiedy siedzę już przed kompem, świeci piękne słońce... i nadal strugi deszczu :D



PS. Kiedy spieprzałem do domu, minęła mnie jadąca w drugą stronę jakaś dziewczyna. Tak o, normalnie ubrana w kurtkę i szalik, na jakimś holendrze jadąc sobie na luzie. Hehe...




stat4u